Frida umarła.
Nie dosłownie, rzecz jasna. Ale to, co
było we mnie Frida, umarło na dobre.
Przecież nikt już tak do mnie nie
mówi. Nie w świecie, który jest namacalny, nie wypowiada tego
imienia wprawiając w drżenie powietrze, którym oddycham. Tlen,
który biegnie przez moje serce.
Tak, Frida umarła. Ci, którzy mówili
do mnie w ten sposób, odeszli już na dobre. Ich ciała nie istnieją
w tym świecie, a dusze, mam nadzieję, świecą w gwiazdach. Tak,
dla nich mogę być Frida. Ale chyba już dla nikogo więcej.
Ci, którzy czasem mówią do mnie tym
imieniem, jakby przypominali sobie moją przeszłość, mówiąc to z
wahaniem, od niechcenia, jakby czasem po prostu w ich umyśle zagięto
czasoprzestrzeń. Dla nich też już jestem kimś innym.
Nawet A., przecież on już też zwraca
się do mnie po imieniu albo...
Szopie, kocham cię.
Tak często mówi do mnie osoba, którą
kocham najbardziej na świecie. Mój Mąż, który pierwszy tak do
mnie powiedział. Wszyscy najbliżsi mi ludzie, mówią do mnie
właśnie tak. Szopie.
Nie ma już Fridy. Jest Szop, był już
od dłuższego czasu.
Szop Pracz, zabawne, tak zabawne
przezwisko, które stało się moim imieniem.
Jak więc i tu mogłabym być Fridą?
To byłoby oszustwo. Paskudne oszustwo wobec was. Wobec mnie samej.
Rok nieobecności, prawie rok, podczas
którego tak wiele się znów zmieniło.
Moje plany na przyszłość.
Najbliżsi mi ludzie.
Praca. Bo nawet i ta będzie inna od
stycznia. Odchodzę bowiem z pewnym żalem i bólem z Domu, w którym
tylu niekochanych i nikomu niepotrzebnych i zaczynam pracę na pełen
etat w szpitalu psychiatrycznym. Zresztą, w tym na pół etatu
pracuję już od października.
Rok 2017 który się już kończy. Tak,
naznaczyłam go nieobecnością tutaj. Ale musiałam odpocząć od
wielu spraw, które gryzy, uwierały. Zdystansować się. Może też
właśnie od miejsca, które jakoś mi przekazano, gdy jeszcze byłam
Fridą. Bo przecież wróciłam tylko przez czyjąś nieobecność,
nieobecność, która nakazała mi...
A ja nie jestem już Fridą. Jestem
Szopem i to ten Szop chce pisać. Nie maluje już obrazów. Nie jest
już tak naiwny, choć nadal ma otwarte serce i chce się dzielić,
rozdawać ciepło. Przyjmować do swojego domu każdego, kto tego
potrzebuje.
Ale musiałam odpocząć. Musiałam
zdystansować się od skojarzeń, zdystansować od miejsc. Może nawet od ludzi, którzy tutaj
są. I to wcale nie jest wina żadnego z was, ani razem, ani z osobna. Musiałam wszystko
uporządkować. Dobre i złe rzeczy. Kolejne pożegnania, choć nie
dosłowne, musiałam przełknąć a może i posmakować. Kolejne powitania. Zawiesić pewne znajomości na czas nieokreślony pomimo tęsknot, pomimo chęci, bo coś w środku mówiło "odpocznij". A czas pokaże, czy możesz wrócić. Jak możesz wrócić.
Musiałam zrozumieć, że dziury pod
sercem nie zapełni mi nikt inny, niż ta osoba, która dziurę
spowodowała- a raczej jej brak. Musiałam odkryć, że to Szop, a nie Frida, ma dalej
pojemne serce i zmieści tam na nowo każdego człowieka, który tego
chce. Każdego nowo poznanego. Każdego pięknego i brzydkiego zarazem, bo przecież, tacy właśnie jesteśmy jako ludzie.
Bardzo boleśnie odczułam pewne straty
i to niekoniecznie te, o których myślicie, o których odruchowo mogą pomyśleć ci, którzy znają mnie z innych miejsc. Nie mówię o swoich
zmarłych, a o tych, którzy żyją, ale są daleko. Nie miejscem,
ale duszą, tak daleko od mojej duszy, choć ta tęskni za nimi.
Cudownie odczułam jedna obecność tych, którzy są zawsze. Pięknie
poczułam na nowo pewną czułość w całkiem innych miejscach,
poznając nowych ludzi.
Uporządkowałam pewne sprawy, o których, być może, jeszcze będę miała okazję wam opowiedzieć. Bo chcę to zrobić. Chcę na nowo podzielić się tym, co oglądają moje oczy, tym, czego słuchają moje uszy, tym, czego dotykają moje dłonie. Chcę podzielić się barwą poranka i zapachem mroźnego wieczoru. Kolejnej kawy na plotkach w kawiarni. Zapachem łez i śmierci, zapachem szczęścia i euforii.
Jestem starą Fridą, a jednocześnie
jestem kimś całkiem nowym. Albo raczej tym, kogo już w dużej
mierze poznawaliście, kiedy Frida, która pisała na poprzednim
blogu, jeszcze trochę umierała. Odchodziła z tego świata w mojej
duszy z pewnym uśmiechem na ustach. Bez cierpienia, tylko z
miejscowym bólem od czasu do czasu, bólem, który wiele mnie
nauczył i był mi cholernie potrzebny.
Oto zjawiam się na nowo, jako ktoś
inny, ale ten sam. Wiem, że trudno to zrozumieć...wiem, że
rozumiecie to w pełni. Wracam, mimo, że nie mogę obiecać, że na
dobre. Na zawsze. Kto wie, może znów pojawię się i zniknę. Tego
nigdy sama nie wiem.
W te najkrótsze dni, kiedy coraz mniej
światła. W te najkrótsze dni, które tak mnie uspokajają, bo
wiem, że słońce na nowo wygra. Światła. A przecież...Frida
zawsze w nie patrzyła. Szop patrzy chyba jeszcze częściej.
Bo to nadal ja. Nadal kocham. Nadal
śmieję się w głos pomimo przeciwności. Dzięki tak wielu małym
i wielkim wspaniałościom.
Zapraszam więc was wszystkich do tej
nowej wirtualnej przesterzni. Tych, którzy pamiętają jeszcze starą
Fridę. Tych, którzy w ogóle o niej nie słyszeli, ale może zechcą
poznać Szopa, bo tak w sumie, stwierdzam bez skromności, że Szop to taka trochę walnięta, ale ogólnie pozytywna kobieta. Dorosła, ale będąca stale dzieckiem.
Mam wam tyle do opowiedzenia, mając
stale oczy skierowane na światło. To, które bije z mojego serca. I
to, które tak jasno świeci w waszych.
Chyba tyle słowem wstępu. Witajcie z powrotem. Lub, witajcie po prostu.
Nawet w pochmurny dzień
Będę zapatrzony
Będę zapatrzony w słońce
Potrząśnij mną
Wokół nie zostało dużo osób.
Pierwsza XD
OdpowiedzUsuńNo cóż, powiem krótko, cieszę się, że wróciłaś. Miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mogła poczytać Twoje słowa. Choć chyba nigdy nie przestanę myśleć o Tobie jako o Fridzie xD Chociaż cholera wie. Ja w tym roku zostałam Pomidorem.... taka tam historia.
Nawet miałam pisać do Ciebie, bo ciekawa byłam jak żyjesz, ale zdążyłaś mnie uprzedzić i się pojawić tutaj :D Także czekam na dalsze szopie opowieści :)
Hah, pierwsza na blogu, pierwsza pod postem...no brawo dla ciebie:D
UsuńI pewnie będzie trudno się przestawić, ale właśnie, tylko tu bywałam jeszcze Fridą...a jestem po prostu Szopem :D I Pomidor brzmi ciekawie, zwłaszcza w obliczu tego, że niedawno widziałam znowu film o krwiożerczych pomidorach z kosmosu :D
I sporo ich jest, myślę, że niedługo po prostu, po tym wstępie jakaś się pojawi:)
A ja jestem pierwszym obserwatorem XD Dostanę nagrodę? XD
OdpowiedzUsuńFakt, ciężko się będzie przestawić z Fridy na Szopa. Jeśli o mnie chodzi, to raczej mi się to nie uda - sama na siebie dalej mówię Tina, używam tego blogowego imienia, które służyło mi przez 4 lata, do 2015 roku. I od dwóch lat nie mogę się przestawić na Lizzy, chociaż może nie przywiązuję do tego aż tak dużej wagi. Bo nie przywiązuję już tak dużej wagi do blogosfery ogólnie, piszę jeszcze, ale rzadko, mam bloga bo wiem, że prędzej czy później zatęsknię i zachcę się czymś podzielić - ale piszę obecnie bardzo rzadko i rozmawiam z ludźmi z bogosfery też rzadko raczej. Ale wiadomo - imię zawsze coś ze sobą niesie, a Ty jesteś przywiązana do różnych symboli, wiele razy o tym pisałaś na poprzednim blogu.
Cieszę się, że wróciłaś, choć szczerze mówiąc pokładałam w tym niewielkie nadzieje. Bardzo mnie zaskoczyła informacja o nowym blogu - oczywiście pozytywnie.
Czekam na nowe posty :)
A jaką byś chciała?:D
UsuńWidzisz, tylko że ja w codziennym życiu jestem Szopem, tak jak kiedyś byłam Fridą. To ni tylko miano pochodzące z bloga i sądzę, że to wiele zmienia.
Ja po prostu lubię pisać. Nie pisząc tutaj, pisałam dla siebie. Ale w przypadku niektórych zapisków lubię interakcję. Dlatego, mimo wszystko tu wracam ale właśnie...nie mogę obiecać, na jak długo. I to prawda, lubię symbole. Nadal:)
Znamy już historię Fridy i przykro, że odeszła, ale ważne, że jesteś Ty! Napisz, skąd wziął się Szop? :D Przecież to bardzo nietypowe zdrobnienie :D
OdpowiedzUsuńMój mąż mnie tak nazwał majacząc w gorączce, ogólnie w dyskusji rzucił "czy ty chcesz przez całe życie latać jak jakiś szop pracz z brudną dupą?"- tak, jest złotousty i mamy do siebie specyficzne podejście :D A on jest Kuną:)
UsuńJak się cieszę, że wróciłaś! Bardzo, bardzo się cieszę. Czekałam na Ciebie bardzo, bardzo cierpliwie i jesteś :)
OdpowiedzUsuńNiestety mój blog musiałam ukryć, więc jeżeli byś chciała mnie odwiedzić poza moją kulinarną stronę, to proszę o maila :)
Miło mi:) To już piszę u ciebie w komentarzu swój nowy mail blogowy:)
UsuńA już myślałem, że opuściłaś blogosferę tak bez słowa. Jak wielu na przestrzeni lat...
OdpowiedzUsuńNie wiesz, jak się cieszę że wróciłaś! ^^
I napisz do mnie maila. Adres ten sam :).
UsuńGdybym zdecydowała się opuścić blogosferę na dobre, to napisałabym o tym:)
UsuńNo nie wiem... Znam trochę przypadków opuszczenia blogowania bez słowa.
UsuńWciąż w mojej głowie tkwisz jako Frida właśnie. Tak czy owak, cieszę się, że ostatecznie wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńMiło mi:)
UsuńWitam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńCzęsto właśnie zmiany są napędem czegoś pozytywnego. Czuję tę energię bijącą od Ciebie i cieszę się bardzo, że pragniesz się nią podzielić. Brakowało Cię tu, Szopie, choć ja zawsze myślę o Tobie po imieniu :)
Mam zamiar, ale zobaczymy, jak to wyjdzie jeszcze, no nie?:)
UsuńNo tak, znamy się troszkę inaczej. Imiennie :D
Często kawałek nas umiera.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nieobecności nie mają aż tak wielkiego znaczenia, skoro wracamy. Sama zmieniam imiona. Te, które najbardziej mi opowiada, niesie symbolikę zdaje się nie pasować.
Ale coś umiera, żeby coś innego miało miejsce rosnąć. Albo nawet się narodzić:)
UsuńDlaczego?
W takim razie witaj wśród nas Szopie :) Rozgość się i napij czegoś ciepłego :)
OdpowiedzUsuńZnając mnie to grzanego wina :D
UsuńWitaj. Miło Cię widzieć 😀. Jestem ciekawa, dlaczego zostawiłaś nas na tak długo...
OdpowiedzUsuńNazwijmy to blokadą z jednoczesnym dochodzeniem do paru rzeczy w środku:)
UsuńTęskniłam za Twoimi długimi postami. ^^ Na prawdę lubiłam u Ciebie przesiadywać i miło mi, że znów będę mogła to robić.
OdpowiedzUsuńMiło to czytać. I fakt, pewnie posty nigdy nie będą dużo krótsze:D
UsuńJak mogłabym zapomnieć? Zastanawiałam się, czy wrócisz tutaj.. Ja jestem chwile, by za chwilę zniknąć. Jednak wracam na dobre - pod innym pseudnonimem jak zwykle, ale na dobre jak już mówiłam. Blog zamknięty. Zapraszam gorąco na niego.. Wyślę Ci zaproszenie - tylko odezwij się do mnie prywatnie: kolorowe4pola@gmail.com
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś.. Szopie!